Wszystko płynie

 Dosłownie i w przenośni. W życiu i w filmie. „Wszystko płynie” to tytuł produkcji przygotowywanej przez Piotra Ivana Ivanova i Krzysztofa Dziomdziorę oraz operatora Jana Prosińskiego. Sentencję „wszystko płynie” odniósłbym także do zmian, jakie zachodzą w technologii produkcji filmowej. Choć być może widzowie filmu nie będą tego faktu świadomi, jego tytuł można potraktować symbolicznie w odniesieniu do bardzo przyziemnej sfery realizacji zdjęć. Autorzy zrezygnowali bowiem z kamery filmowej na rzecz aparatu fotograficznego. Myślę, że takie podejście do zdjęć (w obecnej sytuacji mówienie o zdjęciach do filmu nabrało bardziej dosłownego znaczenia) jest wciąż pionierskie, ale bardzo szybko twórcy odkryli niewątpliwe zalety tej technologii.

„Wszystko płynie” to film drogi, realizowany innowacyjnymi technikami zarówno jeśli chodzi o sprzęt rejestrujący, sposób pracy z osobą wcielającą się w rolę bohatera, jak i biorąc pod uwagę formę gatunkową dzieła. Od czasu „Rejsu” Marka Piwowskiego, Wisła była wykorzystywana przez filmowców niezwykle rzadko, a przecież ta dzika rzeka w środku Europy ma niezwykły potencjał.
  Bohater to autentyczna osoba. To jego chęć spływu Wisłą w klasycznej „pychówce” (rodzaj tradycyjnej konstrukcji łodzi wiślanej) zainspirowała filmowców, a nie odwrotnie. Bohater, mimo braku doświadczenia, postanowił spłynąć z Warszawy do ujścia rzeki.

  Do rejestracji wykorzystano aparat cyfrowy Panasonic Lumix GH-1. Model ten ma możliwość nagrywania ruchomego obrazu w rozdzielczości Full HD (1920 x 1080), posiada wymienną optykę, bardzo wysoką czułość i możliwość integracji z resztą sprzętu filmowego. Aparat – z powodu małego rozmiaru – można ustawić w miejscach, gdzie tradycyjna kamera się nie zmieści. Choć takie aparaty, różnych firm, są obecne na rynku od 2009 roku, to jednak w Polsce nikt nie wyprodukował profesjonalnego filmu kręconego tą techniką.
  Nowatorskie podejście do realizacji przejawia się także w koncepcji scen, które podzielono na trzy rodzaje: inscenizowane, fabularne i dokumentalne. Ponieważ chodziło o autentyczne przeżycia i stany emocjonalne postaci, aktor podczas 14 dni zdjęciowych poddawany był presji psychicznej i materialnej. Miał mało pieniędzy, tylko trochę paliwa i prowiantu. Aranżowano też różne sytuacje, poddając bohatera próbom. W małych miejscowościach nadwiślańskich inscenizowano sytuacje z mieszkańcami, ale tak, by aktor nie był tego świadom. Oczywiście odtwórca roli głównej wyraził zgodę na tę formę realizacji, zadbano też o konsultacje psychologa.
  Parę scen kluczowych dla struktury dramaturgicznej filmu przeprowadzono jak podczas kręcenia filmu fabularnego, co pozwoliło na dopracowanie skomplikowanych scen, a także wydobycie z nadwiślańskich krajobrazów ich naturalnego piękna.
Naturalnym i najczęstszym sposobem pracy jest metoda dokumentalna, obserwacja Wisły i bohatera bez ingerencji.
  Twórcy filmu wybrali takie podejście do realizacji, aby uzyskać atrakcyjną i zwartą opowieść, przekazującą uniwersalną prawdę o człowieku i jego relacji z innymi ludźmi i z przyrodą. To piękna opowieść o człowieku i naturze, realizowana przez ludzi pełnych pasji i nowych pomysłów.

0056c

Proponujemy więc spotkanie z twórcami młodego pokolenia filmowców polskich, którzy z dobrodziejstw nowej technologii skorzystali i w całości zaufali aparatowi fotograficznemu, realizując paradokument „Wszystko płynie”. Po drodze powstała też etiuda filmowa „List” – trzyminutowa historia, pełna namiętności, uczuć i muzyki Chopina. „Wszystko płynie” to z kolei blisko półgodzinny film drogi, opowiadający historię człowieka, który mając w perspektywie więzienie, wybiera się w podróż. Samotny spływ Wisłą, fizyczny ciężar żeglugi i kontakt z naturą zmieniają jego spojrzenie na swój los, na świat.
   Zanim obejrzymy film, poznajmy twórców, którzy zechcieli podzielić się z nami swoimi doświadczeniami z pracy filmowca, uzbrojonego właśnie w aparat fotograficzny.

Dlaczego zrezygnowaliście z kamery filmowej na rzecz aparatu? Jakie były najważniejsze argumenty?

  Przede wszystkim kwestie ekonomiczne, czyli istotna w tym względzie przewaga techniki cyfrowej nad materiałem światłoczułym. Druga sprawa to łatwiejsza dostępność aparatów niż kamer cyfrowych, przy podobnej jakości efektu końcowego.
  Aparaty mają też przewagę nad kamerami cyfrowymi jeśli chodzi o dostępność i różnorodność optyki. Dzięki tanim przejściówkom, wybór obiektywów jest praktycznie nieograniczony, choć oczywiście jeśli używany był – tak jak w naszym przypadku – aparat Lumix GH1, najlepiej korzystać z dedykowanych obiektywów Panasonica, które dają pełną gamę możliwości – od „rybiego oka” do długiej ogniskowej teleobiektywu.
Istotna była również czułość aparatu, dużo wyższa niż w kamerach cyfrowych. Wracamy tutaj do kwestii ekonomicznych, bo wyższa czułość to mniej światła na planie, mniej ludzi do jego obsługi, tańszy transport, większa elastyczność…
  Aparat jest także mniejszy i lżejszy od tradycyjnej kamery. Te cechy ułatwiają transport oraz pozwalają na dyskretne filmowanie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Aparat można ustawić w miejscach, gdzie zwykła kamera się nie zmieści. Mniejsza masa pozwala też na dobranie lżejszych statywów, steadycamu, kranów.

DSC_0704

Dlaczego wybór padł właśnie na aparat Panasonic Lumix GH1. Czy rozważaliście inne rozwiązania?

To, że chcemy realizować produkcję aparatami, wiedzieliśmy zanim mieliśmy pomysł na „Wszystko płynie”. Szczerze mówiąc, filmujemy GH-jedynką, bo to Panasonic uwierzył w nasz projekt i postanowił nam pomóc. Dzisiaj – gdybyśmy mieli dowolność wyboru – pewnie znowu wybralibyśmy Lumixy, bo – wbrew obiegowej opinii – często mają przewagę nad teoretycznie mocniejszą konkurencją.

Patrząc na pracę na planie, na pierwszy rzut oka trudno nawet zauważyć, iż sercem produkcji jest mały aparat fotograficzny. Obudowanie go dodatkowym osprzętem nadaje mu i tak bardzo profesjonalny charakter, ale świadczy także o tym, że sam aparat to stanowczo za mało. Czy z punktu widzenia operatora obecne oprzyrządowanie zapewnia pełną wygodę pracy i kontrolę? Czy są sytuacje, w których niezbędne są prowizoryczne i improwizowane rozwiązania?

Z punktu widzenia operatora, aparat nigdy chyba nie osiągnie funkcjonalności i łatwości obsługi kamery. Cały ten osprzęt służy upodobnieniu aparatu do kamery. Przed produkcją, ale też na planie, testowaliśmy różne rozwiązania. Niektóre elementy osprzętu nie działały tak, jak trzeba, inne musieliśmy przerabiać. Wynika to przede wszystkim z faktu, że dostępny osprzęt nie jest dedykowany jakiemuś konkretnemu modelowi aparatu, tylko ma charakter uniwersalny i trzeba go dostosowywać. Przygotowanie sprzętu zajęło nam więc wiele czasu. Była też konieczność improwizacji, ale z drugiej strony – improwizacja na planie filmowym to rzecz naturalna.

DSC_0241

Czego szczególnie wam brakowało?

Tak jak wspomnieliśmy, aparat nie jest kamerą. Oznacza to, że nawet jeśli aparat i kamera będą miały te same „bebechy” (matrycę, przetworniki, parametry zapisu, optykę i tak dalej), to będą różniły się ergonomią. Inne funkcje trzeba mieć pod ręką żeby sprawnie robić zdjęcia, a inne żeby sprawnie filmować. Kamera ma ważne funkcje przypisane określonym przyciskom, w aparacie te same rzeczy są ukryte w zakamarkach menu. Kamera jest fizycznie większa, co daje łatwiejszy dostęp choćby do pierścieni obiektywu – po prostu przyciski są większe. Wskazując na ograniczenia, nie sposób nie wymienić matrycy CMOS (czy Live Mos w GH1), która ma problem z dynamiką przy szybkich szwenkach czy podczas ruchu prostopadłych linii, i trzeba brać na tę ułomność poprawkę, planując charakter ujęć.

Jak wspomnieliście – korzystając z aparatu, drastycznie spadają koszty samego sprzętu, ale także oświetlenia czy obsługi planu. Filmować może więc niemal każdy – mówiąc kolokwialnie. Czy nie widzicie w tym zagrożenia dla swojej profesji albo – co może ważniejsze – dla sztuki filmowej?

Wydaje nam się, że każda dziedzina sztuki – także sztuka filmowa – potrzebuje napływu świeżości, nowych pomysłów, nowych rozwiązań, wzajemnej inspiracji. Dlatego to bardzo dobrze, że możliwość robienia filmów powoli przestaje być przywilejem dość wąskiego grona ludzi. Jeśli będziemy konkurowali na kreatywność, pasję, wartości artystyczne, a nie na znaczenie i ilość możnych protektorów, to tylko lepiej dla filmu, dla całej dziedziny audiowizualnej.
  Z drugiej strony – studia filmowe uczą bardzo złożonego rzemiosła, które należy opanować, żeby móc przelać na ekran swoje wizje artystyczne, przy czym im śmielsza i bardziej wyrazista wizja, tym lepsze musi być rzemiosło. Mieć w ręku młotek to jedno, a co innego umieć wbić gwóźdź dokładnie tam i pod takim kątem jak sobie założyliśmy.

9271_

Jesteście prawie po studiach w szkole filmowej. Czy filmowanie aparatami jest już wykładane na uczelni?

Nie. Co najwyżej odbywają się jakieś warsztaty czy pokazy. Wiedzę czerpiemy też z doświadczeń kolegów i koleżanek. Środowisko akademickie jest jednak raczej sceptycznie nastawione do techniki cyfrowej w ogóle. Choć same zasady działania aparatu można opanować w parę dni, to podstawą zdjęć filmowych pozostanie jednak zawsze ich charakter – kompozycja obrazu, ruch wewnątrzkadrowy, kolorystyka, dobór głębi ostrości i wiele innych parametrów – a tego oczywiście uczą kolegów z Wydziału Operatorskiego. Podstawowe znaczenie ma koncepcja zdjęć, a nie to, jakim sprzętem się dysponuje.
  Wygoda pracy na planie, mniejsze zapotrzebowanie na przestrzeń roboczą, możliwość wykonywania ujęć w miejscach, gdzie duża kamera po prostu się nie zmieści – to ogromne zalety, które także podkreślacie w kontekście swoich produkcji – zbliżenia fortepianu lub wręcz jego wnętrza w etiudzie czy ujęcia na łodzi.

Czy jesteście usatysfakcjonowani rezultatami, jakie osiągnęliście, angażując do pracy aparaty Panasonic? Czy macie przekonanie po tygodniach doświadczeń, że z kamerą nie zrobilibyście tego lepiej?

Gdybyśmy mieli jeszcze raz podejmować decyzję o doborze sprzętu, pewnie wybralibyśmy aparaty cyfrowe. Szczególnie do pracy nad „Wszystko płynie” – filmem o charakterze dokumentalnym, gdzie liczyła się mobilność, kameralny charakter planu, mała ekipa, która mogła się zmieścić na jednym jachcie – zalety aparatu są trudne do przecenienia. Gdybyśmy mieli pracować na 35 mm, jeździłby za nami wóz z oświetleniem, cała ekipa, materiał codziennie odsyłalibyśmy do laboratorium… Może zrobilibyśmy film, ale na pewno inny niż powstający „Wszystko płynie” i raczej nie lepszy. Wolimy sobie nawet nie wyobrażać problemów logistycznych, jakie powstałyby przy przerzucaniu sprzętu i ekipy na wyspę wiślaną (która wczoraj powstała, a jutro może zniknąć) tylko na jeden dzień – i to tak, żeby nie spłoszyć okolicznych wędkarzy, którzy tam łowią. Na pewno osiągnęliśmy co najmniej tyle, ile można uzyskać cyfrowymi kamerami HD. Oczywiście bolesnym kompromisem przy technice cyfrowej pozostanie rozdzielczość obrazu. Full HD to przy charakterze naszego filmu minimum, chciałoby się jednak dysponować rozdzielczością przynajmniej 2K.

0354

Kiedy i gdzie będzie można zobaczyć film „Wszystko płynie”? Co dalej, jakie plany i czy są one również związane z wykorzystaniem na planie aparatu fotograficznego?

Obecnie pracujemy nad postprodukcją. Mamy nadzieję, że na początku przyszłego roku będziemy mieli gotowy produkt, który zaprezentujemy na jakimś pokazie zamkniętym. Dokładne terminy zależą niestety od środków finansowych. Film powstaje wyłącznie z prywatnych pieniędzy – bez udziału środków publicznych i cały czas jeszcze szukamy sponsorów. Dalsze życie filmu będzie zależało już od strategii dystrybutora. Już teraz możemy powiedzieć, że film będzie można prawdopodobnie zobaczyć w wybranych kinach.
Oczywiście mamy w głowie kolejne projekty filmowe. Jednak jeszcze za wcześnie na zdradzanie szczegółów. Mamy świadomość możliwości filmowych, jakie dają aparaty fotograficzne. Są zdjęcia, które najlepiej wykonać aparatami, i pewnie choć częściowo będziemy korzystali z tej techniki.

Dziękuję za rozmowę i życzę udanej premiery.

0305c

Twórcy filmu

Piotr Ivan Ivanov
Socjolog po Uniwersytecie Warszawskim, który obecnie kończy Organizację Produkcji Filmowej i Telewizyjnej na PWSFTViT w Łodzi. Grafik komputerowy, fotograf, artysta uliczny. W czasach studenckich współtworzył krótkie filmy komediowe w ramach Wyględowskiego Studia Artystycznego, które współpracowało między innymi ze stacją muzyczną 4FUN TV. Ostatnio producent kreatywny w etiudzie „Sprawa”, na podstawie opowiadania Rolanda Topora.

Krzysztof Dziomdziora
Socjolog po Uniwersytecie Warszawskim, który obecnie kończy Organizację Produkcji Filmowej i Telewizyjnej na PWSFTViT w Łodzi. Pracownik Muzeum Powstania Warszawskiego. Jeden z aktorów i współtwórców Wyględowskiego Studia Artystycznego. Kierownik produkcji i współscenarzysta serialu komediowego „Kookły” dla Comedy Central Polska. Kierownik produkcji filmu „Targówek ‘44”. Ostatecznie zdecydował, że najlepiej realizuje się jako reżyser. Ostatnio reżyser etiudy „Sprawa”.
W trakcie realizacji filmu dokumentalnego o Cieszynie.

Jan Prosiński
Absolwent Wydziału Operatorskiego PWSFTViT w Łodzi. Ma doświadczenie w pracy na tradycyjnym materiale (35 mm, 16 mm), ale też na kamerach cyfrowych, a ostatnio na Red One. Wybrana filmografia: ”Roznosiciele radości” (2009), „Karolcia” (2008), „Łódź od świtu do nocy” (2008), „Jeszcze raz” (2008), „Podróż” (2006), „Jasminum” (2006), „Codzienna 2 m. 3” (2005-07).

 

Realizacja projektu była możliwa dzięki zaangażowaniu firmy Panasonic. O współpracy przy tym przedsięwzięciu rozmawiamy z Radkiem Jaworskim, PR Managerem Panasonic Marketing Europe GmbH.

ZURTOP

Jak doszło do współpracy tych młodych filmowców z firmą Panasonic?

Piotr i Krzysztof szukali partnera do realizacji swojego projektu. Ze względu na specyficzne warunki filmowania zależało im, żeby był nim producent innowacyjnych aparatów fotograficznych z funkcją nagrywania filmów w HD. Spotkaliśmy się kilka razy i doszliśmy do wniosku, że łącząc nasze siły możemy stworzyć ciekawy projekt.

Przedsięwzięcie tego typu to doskonała promocja i rekomendacja dla aparatu Panasonic GH1. Nie jest to sprzęt tani, a jednocześnie reprezentuje stosunkowo nową kategorię aparatów – coś pomiędzy kompaktem a lustrzanką. Czy funkcja filmowania będzie tym atutem, który przyciągnie kupujących? Co wtedy z kamerami, które także ma w swej ofercie Panasonic? A może generalnie będzie to początek końca amatorskich (no i nie tylko) kamer?

Z naszych doświadczeń wynika, że możliwość filmowania jest jednym z czynników, przyciągających konsumentów do naszych aparatów. Nie ma tu jednak zagrożenia dla kamer, gdyż obsługa aparatu, takiego jak GH1, podczas zaawansowanego filmowania wymaga więcej umiejętności niż w przypadku klasycznej kamery konsumenckiej. Urządzenia, takie jak GH1 czy GH2 pozwalają na przygotowanie materiałów o jakości emisyjnej – przy zachowaniu kompaktowych rozmiarów. Nie jest to zatem ten sam segment co kamery konsumenckie. Aparaty takie jak GH1 to oferta dla bardzo zaawansowanych amatorów lub wręcz profesjonalistów – na przykład filmowców.

Profesjonalna produkcja filmowa to prawdziwa próba dla sprzętu. Czy w trakcie realizacji filmu „Wszystko płynie” natrafiono na jakieś słabe punkty, które producent powinien jeszcze poprawić, aby komfort pracy operatora i reżysera wykorzystującego aparat był jeszcze większy?

Nie natrafiliśmy na zasadnicze wady sprzętu. Ciekawostką może być tak zwany Zoom Lever – specjalna, zakładana na obiektyw dźwignia, pozwalająca na płynne ostrzenie lub zbliżanie podczas filmowania. Brakowało jej w GH1 i – na prośbę użytkowników – Panasonic stworzył takie akcesorium do aparatu GH2.

Jak oceniacie efekty – techniczne i artystyczne tej pionierskiej jednak produkcji?

Na ocenę efektów artystycznych musimy poczekać do czasu premiery, natomiast technicznie „Wszystko Płynie” kwalifikuje się do najwyższej ligi. Cieszymy się, że mogliśmy przyczynić się do powstania tak innowacyjnego technicznie filmu.

Czy są jakieś kolejne plany filmowej kariery aparatów Panasonic?

W tej chwili ma miejsce w Polsce kilka produkcji filmowych, realizowanych za pomocą aparatów systemu G – na przykład ciekawa realizacja dokumentalisty Pawła Łozińskiego. Tworzy on „film drogi”, będący zapisem rozmów ze swoim ojcem – znanym filmowcem Marcelem Łozińskim, do którego wykorzystał dwa aparaty GH1.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Grzegorz Mosieniak

Top
font