Kiedy przygotowywałem się do pisania tego artykułu, stanęła mi przed oczami scena z filmu „Dziewczyna z perłą”. Colin Firth grający rolę holenderskiego malarza Johannesa Vermeera pyta Scarlett Johansson wcielającą się w rolę służącej:
– Popatrz na chmury, jaki mają kolor?
– Biały – odpowiada jak każdy z nas…, a potem wpatruje się w skupieniu za okno i mówi – Nie, nie biały – uśmiecha się, jakby właśnie odkryła jakąś tajemnicę świata – żółty, błękitny i szary… mają wiele barw!
– Teraz już rozumiesz.
No właśnie? Jakiego więc koloru jest śnieg, Ten, który uważamy za biały? Wszystko zależy od koloru padającego nań światła. Zdjęcia robione o różnych porach dnia i przy różnej pogodzie mogą dać nam zupełnie inny efekt. Mój przyjaciel prowadzący usługowe laboratorium fotograficzne doświadcza tego na co dzień, wysłuchując pretensji klientów: „to zdjęcie jest źle zrobione, bo śnieg w cieniu jest niebieski”. Po pierwszym tysiącu takich pytań miał ochotę odpowiadać: „bo taki jest, proszę się przyjrzeć uważnie przy najbliższej okazji”. Zatem przyjrzyjmy się… na razie problemowi, a jak Bóg da, to i śniegowi.
Zbalansuj biel…
czyli niech kolory będą naturalne
W czasach analogowych było prosto. Produkowano dwa rodzaje filmów – do światła dziennego i do światła sztucznego. Jeśli ktoś chciał modyfikować kolorystykę, musiał używać nakładanych na obiektyw tak zwanych filtrów konwersyjnych. Łososiowych lub niebieskawych o różnych gęstościach. Gdyby zrobić zdjęcie na filmie „dziennym” w oświetleniu sztucznym (czyli w świetle żarówek wolframowych), wszystko wyjdzie czerwonawe. Użyty w ciągu dnia film do światła sztucznego da nam obraz niebieski.
Temperatura barwowa czyli wielkie podgrzewanie
Balans bieli może być opisany czasem za pomocą temperatury barwowej. Na przykład w we wtyczce Adobe Camera RAW programu Photoshop. Do wytłumaczenia potrzebna jest odrobinę fizyki. Jeżeli weźmiemy ciało doskonale czarne (czyli takie, które nie odbija światła) i rozgrzejemy je bardzo silnie to zacznie ono świecić. Najpierw czerwonawo potem pomarańczowo, żółto, biało i niebiesko. Takie zjawisko możemy zaobserwować przy spawaniu. I właśnie temperatura (wyrażona w kelwinach) do jakiej rozgrzejemy nasze doskonale czarne coś, określa nam barwę światła.
• Przedpołudniowe światło słoneczne ma temperaturę barwową około 5500 K.
• W dzień pochmurny mamy około 6500 K czyli światło jest bardziej niebieskie.
• Światło żarówek to około 2800 K czyli jest przesunięte w stronę czerwieni.
Teraz jest z jednej strony łatwiej, a z drugiej trudniej. Każdy aparat cyfrowy ma możliwość ustawiania balansu kolorów nazywanego najczęściej balansem bieli. Pozwala to na dużo większą elastyczność, niż w fotografii analogowej (i to bez noszenia walizki filtrów konwersyjnych) i dopasowanie parametrów tak, by kolory odpowiadały jak najbardziej temu, co było przed obiektywem, czy też by barwy miały neutralny odcień bez żadnych domieszek. Producenci oferują nam wiele ustawień zdefiniowanych: światło słoneczne, światło flesza, dzień pochmurny, miejsca zacienione, oświetlenie żarowe, oświetlenie lamp jarzeniowych… czasem jeszcze inne. Do tego dochodzi jeszcze tryb automatyczny. Najczęściej traktuje on najjaśniejsze miejsce na zdjęciu jako białe i do tego poprawia resztę kolorów. Sprawdza się to wtedy, gdy to najjaśniejsze miejsce jest białe. Ale jeśli nie, spotkać nas mogą różne niespodzianki.
W wielu, zwłaszcza bardziej zaawansowanych, aparatach możemy ustawić balans bieli ręcznie. Wykonujemy wtedy pomiar balansu bieli na przykładzie czegoś, co powinno być neutralne (białej kartki papieru albo specjalnej szarej karty czy innego wzorca (można je czasem kupić w sklepach fotograficznych) i zapamiętujemy w ustawieniach aparatu.
Nie musimy oczywiście być niewolnikiem prawidłowego (trzeba się jeszcze dobrze zastanowić, co to znaczy prawidłowy) balansu bieli. Wielu fotografów bawi się balansem oraz kolorystyką i celowo wprowadza ustawienia inne, niż wynikałoby z warunków, otrzymując impresjonistyczne, dziwne barwy. Ba, są sytuacje, kiedy balans bieli wręcz należy ustawić inaczej, niż zaleca instrukcja aparatu. Wyobraźmy sobie, że robimy dziewczynie romantyczny portret przy świecy. Jeśli ustawimy balans bieli na temperaturę barwową świecy (czyli jeszcze niższą od żarówki wolframowej), cały nastrój nam zniknie. Kolory będą zbliżone do neutralnych i lekko wypłowiałe. Po całym ciepłym i nastrojowym świetle nie zostanie nic. Trzeba w takim przypadku ustawić balans na „światło dzienne” lub nieco niższą temperaturę barwową. Automatyczne ustawianie balansu bieli też się w takim przypadku nie sprawdzi. Podobna sytuacja wystąpi podczas fotografowania przy ognisku, przy zachodach i wschodach słońca.
Jeżeli zapisujemy nasze zdjęcia w najpopularniejszych plikach JPG, musimy zwracać baczniejszą uwagę na ustawienia balansu bieli, ponieważ jest on ostateczny. Jeśli balans bieli ustawimy źle albo automatyka nie poradzi sobie dobrze, niewiele będziemy mogli zrobić. Teoretycznie jest szansa, że uda nam się skorygować kolorystykę zdjęcia, ale w ograniczonym zakresie. Jeśli chcemy mieć w tej materii swobodę, zapisujmy zdjęcia w plikach RAW. Ten format występuje we wszystkich lustrzankach, bezlusterkowcach i bardziej zaawansowanych kompaktach.
Bezcenny format RAW
Plik RAW to genialny wynalazek fotografii cyfrowej. Gdy zapisujemy zdjęcia w pliku JPG, o wszystkim decyduje w zasadzie producent aparatu – o stopniu wyostrzenia, nasyceniu kolorów, kontraście czy innych elementach zdjęcia, choć użytkownik może w pewnym zakresie wpływać i na te ustawienia. Jednak chwilę po naciśnięciu spustu mamy praktycznie gotowe zdjęcie. Zapisując dane w formacie RAW o wszystkim musimy decydować sami, gdyż jest to bezpośredni zapis danych z matrycy – bez żadnej interpretacji, przetworzenia czy poprawiania. Z jednej strony pozwala to na ogromną elastyczność w obróbce i przy odrobinie doświadczenia możemy zrobić to znacznie lepiej, dopasować wszystko indywidualnie do każdego zdjęcia. Z drugiej strony wymaga odpowiedniego oprogramowania, wiedzy jak to zrobić, doświadczenia i… czasu. Ponadto Raw-y są znacznie większe, niż pliki JPG. Ale jak zwykle mamy coś za coś.
Jedną z wielu zalet zapisu w RAW-ie jest właśnie możliwość podjęcia decyzji o ustawieniu balansu bieli dopiero w czasie obróbki zdjęcia w komputerze! Do obróbki RAW-ów nie musimy kupować specjalnego oprogramowania, gdyż można znaleźć wiele całkiem dobrze sobie radzących darmowych rozwiązań. Warto wypróbować na przykład Raw Therapee. Interfejsem i funkcjonalnością zbliżony jest do komercyjnego programu Adobe Lightroom.
Praktycy twierdzą, że najlepiej jest obrabiać RAW-y programem stworzonym przez producenta aparatu, bowiem każdy producent skrywa jakieś swoje tajemnice i niechętnie dzieli się nimi z konkurencją.
Dzięki formatowi RAW możemy bezkarnie eksperymentować, na co nie za bardzo można sobie pozwolić, wykorzystując tylko ustawienia aparatu podczas fotografowania z zapisem zdjęć w postaci plików JPG. A poeksperymentować zawsze warto. Balans bieli nadaje się do tego znakomicie, tylko żeby ten śnieg wreszcie spadł…
Wariacje na balans bieli i światło
Rzeźby Jana Bernasiewicza, twórcy ludowego z kielecczyzny znajdują się skansenie w Tokarni. Wyeksponowane są w dawnych pomieszczeniach gospodarczych i oświetlone halogenowymi lampkami. Oprócz tego sporo światła dziennego dostaje się przez otwarte drzwi. Dzięki temu zdjęcia dobrze pokazują, jak zmienia się kolorystyka w zależności od rodzaju oświetlenia i ustawionego balansu bieli.

Na pierwszym zdjęciu balans bieli ustawiony został na światło dzienne. Dalsze plany oświetlone halogenowymi lampkami są silnie zażółcone czy nawet zapomarańczowione. Płotek na pierwszym planie, gdzie docierało światło naturalne, ma kolory i barwę mniej więcej naturalne.
Ustawienie balansu bieli na światło sztuczne (zdjęcie środkowe) zupełnie nie pomogło zdjęciu. Ściana z cegieł, gdzie światło dnia prawie już nie docierało, jest koloru niemal naturalnego ale pierwsze plany są mocno niebieskie. Im bliżej wejścia tym bardziej. Wpływ światła słonecznego okazał się jednak być bardzo duży. W sumie to nic dziwnego. Słońce jest trochę mocniejsze od kilku halogenowych żarówek.
W programie do obróbki jest też tryb „auto”. Pisałem już jak on działa. Znajduje najjaśniejsze miejsca na zdjęciu i traktując jako wzorcową biel, koryguje do niej kolorystykę zdjęcia. Tu (zdjęcie trzecie) prawdopodobnie był to jakiś element Śmierci, która akurat jest oświetlona światłem sztucznym. Stąd pierwszy plan nadal wyszedł niebieski, aczkolwiek mniej niż przy ustawieniu na „światło żarowe”.
Nikon D700, obiektyw 28-70 mm, f/2,8, zdjęcie przy ogniskowej 28 mm. Matrycowy pomiar światła – 1/3 EV (by nie zginęły szczegóły w najwyższych światłach), czas 1/80 s, przysłona f/6,3, tryb pracy: preselekcja przysłony, ISO 4000, plik RAW.

Dwa powyższe zdjęcia powstały niemal w tym samym momencie. Różnią się tylko kierunkiem! Pierwsze zrobiłem, mając słońce za plecami, a aby zrobić drugie przeszedłem na drugą stronę drzewa i skierowałem obiektyw pod słońce. W obu przypadkach balans bieli ustawiłem na „światło dzienne” przy obróbce plików RAW. Różnice na zdjęciach wynikają wyłącznie z kąta i kierunku padania światła.
Nikon D700, obiektyw 28-70 mm, f/2,8, zdjęcie przy ogniskowej 70 mm (63 mm). Matrycowy pomiar światła bez korekcji, czas 1/40 s, przysłona f/13, tryb pracy: preselekcja przysłony, ISO 200, plik RAW.

Ostanie promienie zachodzącego słońca oświetliły na czerwono nachyloną ku zachodowi krę. Teoretycznie można skorygować balans bieli do barwy wieczornego słońca, tylko stracilibyśmy wtedy cały nastrój.
Nikon D700, obiektyw 16-35 mm, f/4, zdjęcie przy ogniskowej 22 mm. Matrycowy pomiar światła z korektą – 2/3 EV, czas 1/60 s, przysłona f/10, tryb pracy: preselekcja przyłony, ISO 320, plik RAW.

Dziwnie się zaczęła ta uwieczniona na zdjęciu zima. Śniegu nie było ani na lekarstwo. Za to mróz słusznie ścisnął ziemię i nie chciał odpuścić. Przez całą zimę śniegu spadło tyle co nic. Jakby ktoś chlapnął farbą to tu, to tam. Mnie wtedy wymarzły, zdawałoby się zimnoodporne krokusy! Ale przy takiej pogodzie bardzo malowniczo zamarzała woda. Czysto i krystalicznie. A to dało fantastyczne efekty kolorystyczne. Czerwone miejsca na lodzie to te, które zamarzły dopiero niedawno i odbija się w nich czerwone niebo. Tędy akurat woda płynęła szybciej i zamarzanie było wolniejsze. Zaś starsze części pokryte były delikatnym, igiełkowatym szronem. Rozproszył on światło i tam wyszła barwa ciemnego nieba z nad mojej głowy. Trwało to bardzo krótko. Po kilkunastu minutach słońce schowało się głębiej i wszystko było już w niebieskościach wczesnego wieczoru.
Nikon D700, obiektyw 28-70 mm, f/2,8, zdjęcie przy ogniskowej 56 mm. Matrycowy pomiar światła bez korekty, czas 1/5 s przy przysłonie f/18, tryb pracy: preselekcja przysłony, ISO 200, plik RAW, statyw, wężyk spustowy.

Przedpołudnie na zamarzniętych rozlewiskach Wisły. W takich warunkach automatyczny dobór balansu bieli powinien sobie poradzić z kolorystyką.
Automatyka balansu bieli polega na prostym założeniu, iż najjaśniejszy punkt zdjęcia jest białej barwy. Cała reszta kolorystyki jest odpowiednio do tego przeskalowana. I oczywiście wszystko się doskonale sprawdza, gdy ten najjaśniejszy punkt odniesienia jest rzeczywiście biały czy zbliżony do białego. Ale w sytuacjach niestandardowych raczej powinniśmy liczyć na siebie. Nawet najlepszy automat nie będzie wiedział, co jest czerwone, zielone czy białe. Jedynie odniesie kolorystykę do najjaśniejszego punktu na zdjęciu.
Nikon D700, obiektyw 16-35 mm, f/4, zdjęcie przy ogniskowej 17 mm. Matrycowy pomiar światła bez korekcji, czas 1/125 s, przysłona f/16, tryb pracy: preselekcja przysłony, ISO 200, plik RAW.

Czasami śnieg może mieć absolutnie niesamowity kolor. Wieczorem, fotografowany gdy promienie słońca padają prawie poziomo i przy bezchmurnym zachodzie słońca, potrafi przyjąć głęboko fioletowy odcień. Balans bieli powinien być ustawiony w okolicy 5000 K czyli na „światło dzienne”. Inaczej barwy skorygujemy na coś… bardzo abstrakcyjnego.
Nikon D700, obiektyw 28-70 mm, f/2,8, zdjęcie przy ogniskowej 48 mm. Matrycowy pomiar światła bez korekty, czas 1/100 s przy przysłonie f/14, tryb pracy: preselekcja przesłony, ISO 200, plik RAW, statyw, wężyk spustowy.
COŚ DLA KOLORYSTYCZNYCH PURYSTÓW
Próbnik kolorów X-Rite Color Checker Passport ma rozmiar… paszportu i zmieści się w razie potrzeby w kieszeni. Pozwala nam zrobić dwie podstawowe rzeczy. Ustalić precyzyjnie balans bieli oraz stworzyć profil barwny naszego aparatu. Użycie jest banalnie proste, ale pod warunkiem, iż korzystamy z plików RAW. Na jednym ze zdjęć w danym miejscu umieszczamy nasze tablice – dajemy do potrzymania modelce czy stawiamy obok fotografowanego właśnie muchomora… Ważne, by było to w dokładnie takich samych warunkach, w jakich będziemy fotografować. A potem już przy obróbce, klikamy próbnikiem balansu bieli na odpowiednie pole. Dwa środkowe rzędy białych pól w górnej części służą właśnie do tego. Ba… minimalnie różnią się odcieniem. Te po prawej pozwalają na zrobienia zdjęcia w lekko cieplejszej tonacji, a te po lewej w chłodniejszej. Środkowe są neutralne. Wybieramy według uznania, zależnie od tego, na co mamy akurat ochotę.
Dolna cześć służy nam do stworzenia profilu barwnego naszego aparatu. Fotografujemy naszą tablicę, również dokładnie w takich warunkach, w jakich będziemy fotografować. Jeżeli profil stworzymy w mglisty dzień w lesie, a fotografować będziemy w słońcu na łące, nic dobrego nam z tego nie wyjdzie. Następnie przenosimy plik do komputera, uruchamiamy program do tworzenia profili dostarczany razem z tablicami barwnymi i postępujemy dokładnie według instrukcji. Gotowy profil jest używany przez wtyczkę Adobe Camera Raw Programu Photoshop, program Adobe Ligthroom i podobne.
Pamiętajcie też, by zdjęcia tablicy barwnej nie robić tuż obok wielkiego kolorowego samochodu! Tak jak raz się mi zdarzyło. Odbijające się od samochodu światło zafałszuje nam wyniki.
Takie tablice barwne nie są może bardzo przydatne w codziennym fotografowaniu, ale są niezbędne jeśli zależy nam na dokładnym oddaniu barw. Na przykład przy reprodukowaniu obrazów, jeśliby jednak śniegu nie dało się uświadczyć…
Robert Dejtrowski