Postęp technologiczny ostatnich lat jest ogromny – wręcz przytłaczający i często przerastający ludzkie możliwości adaptacyjne – tak mi się przynajmniej wydaje. Awangarda technologiczno-informatyczna wtłacza w nas, w nasze życie tak ogromny zasób postępowej i zaawansowanej intelektualnie myśli, że ludzie po prostu baranieją… i następuje blokada, bezwład, organiczny bunt przez obojętność na nowoczesność, na rozwiązania, które miały ułatwiać oraz usprawniać nasze funkcjonowanie. No i choćby nie wiem jak się mózgowcy na całym świecie pocili, to i tak nie przeskoczą jednego problemu – człowieka, który być może po prostu nie pasuje do cywilizacji XXI wieku, bo nie jest cyborgiem.
Współczesne rozwiązania informatyczne opierają się na tak zaawansowanych algorytmach i mocach obliczeniowych, że trudno sobie nawet je wyobrazić. A mimo to nawet wielowiekowa gra w szachy wciąż stanowi problem nie do przebrnięcia, ze względu na ogromną liczbę możliwych kombinacji rozgrywek. Oczywiście komputery wygrywają już z ludźmi, ale to głównie dzięki temu, że wtłoczono w nie ludzką wiedzę szachową, tysiące rozgrywek i „uczyli” je mistrzowie. Więc „mądre” są tylko mądrością człowieka, bo zwykła matematyczna logika nakazująca analizować maszynie wszystkie możliwe rozwiązania zawodzi.
Innym przykładem, który przytaczano kiedyś na dowód przewagi ludzkiego intelektu nad maszyną numeryczną, było wytyczanie trasy rozwożenia przesyłek przez kuriera. Przy pewnej, wcale niedużej ich liczbie, analiza wszystkich możliwych kombinacji pochłaniałaby ogromną moc obliczeniową „na wieki”. Komputer analizuje po prostu wszystko, a człowiek korzysta ze swej inteligencji, doświadczenia i intuicji. I chociaż teoretycznie wariant wymyślony przez człowieka może nie być w 100% najlepszy, to praktycznie jest lepszy, bo jest realny.
Jednak czas idzie naprzód, moc obliczeniowa rośnie, a coraz bardziej doskonałe i zaawansowane programy pozwalają już na rozwiązywanie tych skomplikowanych problemów. W końcu wszyscy to wiemy, bo na przykład z firm kurierskich korzystamy na co dzień i proceder ten działa, albo i nie, bo technologia w pewnym sensie przerosła człowieka. Co z tego, że obudowany jest szczelnie nowymi wynalazkami… Telefony, infolinie, automatyczne przełączanie rozmówcy, nagrywanie rozmów w trosce oczywiście o jakość usług, Internet i śledzenie przesyłek, e-maile… ale w końcu gdzieś trafia się człowiek. I nie przyjedzie po przesyłkę, kiedy powinien, a reklamacja nie zostanie zrealizowana, bo kurier nie odbiera telefonu, albo instancja musi być wyższa – Dział interwencji, który co prawda ani przesyłki nie odbierze, ani nie dostarczy, ale dysponuje jakąś supertechnologią, która pozwala mu się połączyć z niejakim Dyspozytorem, a może nawet z kurierem i zadysponować odbiór w określonym czasie… ale on i tak przesyłki nie odbierze i tak dalej. Czas płynie, przesyłki nie ma sensu już wysyłać i na nic cały ten komputerowo-telekomunikacyjny blichtr, skoro petent odgrodzony nim od usługodawcy może sobie tylko pokrzyczeć w słuchawkę… Kto tego nie zna?
Cóż z tego, że większość sklepów i punktów usługowych wyposażona jest w terminale i mamy możliwość płacenia nowocześnie – kartą, skoro zgodnie z prawami Murphy’ego, kiedy najbardziej nam na tym zależy, terminal nie działa. A nie działa, bo na przykład wtyczki jakieś takie ponadrywane, bo niechlujna obsługa nie dba o sprzęt – jakby nie było niepozorną końcówkę przeogromnej machiny finansowej świata. Nie dba, albo nie chce, żeby działało, bo woli gotówkę w kasie…
I wydawać się może, że podstawowym wyzwaniem współczesnych racjonalizatorów jest takie kształtowanie technicznej strony naszego życia, aby człowiek musiał jak najmniej myśleć, aby obsługa urządzeń była intuicyjna (cokolwiek współcześnie to znaczy), aby nawet mając problemy z rozumieniem zwykłych tekstów czy wypełnianiem formularzy, umieć wyklikać albo wydzwonić sobie to, co chcemy – jak szympansy z reklamy…
Janek Konieczny