Fotograf sportu…

Sezon sportowy w zasadzie nigdy się nie kończy. Są dyscypliny letnie i zimowe, halowe i plenerowe, a poza tym zawsze na świecie gdzieś coś ciekawego na arenach sportowych się dzieje. Tym samym sport jest niewyczerpanym źródłem fotograficznych tematów. Co więcej – nietrudno znaleźć okazje do fotografowania sportu w najbliższym otoczeniu, bo nie muszą to być przecież imprezy najwyższej rangi. Emocje są zawsze. A czy uchwycone kadry będą interesujące, zależy już od nas, fotografujących.
O pracy fotografa sportowego i o tym, co w fotografii sportowej jest najważniejsze rozmawiamy z Adamem Nurkiewiczem, który fotografią sportową zajmuje się od wielu lat. Prowadzi własną Agencję Fotografii Sportowej Mediasport. Swoim doświadczeniem dzieli się też podczas warsztatów. Zejdźmy zatem na murawę i spójrzmy na zmagania sportowców okiem fotografa. Poszukajmy odpowiedzi – czym jest, czym może być fotografia sportowa?

Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

OiD: Spojrzałem na Twoje portfolio. Wiele ciekawych, znakomitych jakościowo zdjęć, znane twarze. Są też zdjęcia piękne albo artystyczne – jak kto woli. Patrzę na finał biegu na 60 metrów mężczyzn podczas Halowych Mistrzostw Europy w Lekkiej Atletyce w Birmingham. To bieg duchów, a może zawody pływackie? Jak powstało to zdjęcie?
Adam Nurkiewicz: Coraz więcej zawodów lekkoatletycznych odbywa się na niebieskich bieżniach. Zatem skojarzenie z basenem nasunęło się samo. Zwłaszcza jeśli przyjmiemy perspektywę znad sprinterów, skojarzenie z basenem jest uderzające.

Adam Nurkiewicz - fotograf, wolny strzelec. Fotografuje sport na całym świecie dla magazynów, czasopism oraz korporacji. W 2001 roku stworzył Agencję Fotografii Sportowej MEDIASPORT (www.mediasport.pl).

Adam Nurkiewicz – fotograf, wolny strzelec. Fotografuje sport na całym świecie dla magazynów, czasopism oraz korporacji. W 2001 roku stworzył Agencję Fotografii Sportowej MEDIASPORT
(www.mediasport.pl).

Jak to się stało, że zająłeś się właśnie fotografią sportową?
Początków można szukać w moich amatorskich zainteresowaniach sportowych. Zaczynałem od piłki nożnej, po drodze był tenis, a teraz jest rower, więc sport zawsze był mi bliski. Trafiłem do radia jako dziennikarz sportowy, z radia przeszedłem do telewizji, również do redakcji sportowej, a później znalazłem się w redakcji gazety jako fotoedytor „Przeglądu Sportowego”. Zza biurka fotoedytora do fotografa było już blisko, choć po drodze zostałem jeszcze twórcą agencji fotograficznej „Przeglądu Sportowego” i szefem działu Foto.

Czyli droga trochę okrężna…
Tak, nie dostałem aparatu w wieku lat pięciu i od razu nie wymarzyłem sobie, by zostać fotografem… Wykształcenie również mnie do tego nie predestynuje, jako dyplomowany elektronik przez 10 lat studiowałem arabistykę. Na szczęście po drodze zaliczyłem dziennikarstwo i szkołę fotograficzną. W młodości nie przypuszczałem, że będę kiedyś fotografem, co więcej – gdy w moje ręce trafił Zenit, stwierdziłem, że to wszystko jest strasznie skomplikowane…

Kiedy więc nastąpił ten decydujący moment?
Po rozstaniu z gazetą stanąłem przed wyborem – albo pracować za biurkiem na przykład właśnie jako fotoedytor, albo odważyć się i zostać fotografem par excellence. Kosztowało mnie to wtedy dużo stresu, ale się odważyłem i… nie żałuję. Miałem jeszcze to szczęście, że zaczynałem w czasach negatywowych.

Przy fotografii sportowej wytrwałeś, więc wybór okazał się słuszny…
Sport bardzo cenię dlatego, że tu nie ma miejsca na udawanie. Od lat jestem dziennikarzem i do fotografii trafiłem jako fotoreporter. Traktuję więc moje fotografie jako relacje dziennikarską, zatam nie ma tu miejsca na reżyserowanie, ustawianie scen czy manipulację w obrazie. Poza tym często jestem świadkiem radości, smutku, rozpaczy, wysiłku i w takich okolicznościach trudno udawać… To mnie bardzo przekonuje do fotografii sportowej. Moja obecność w żadnym stopniu nie absorbuje uwagi bohaterów moich fotografii. Jeśli już ktoś pozuje – z flagą czy medalem – to w opisie zdjęcia zaznaczam, na przykład: „Tomasz Majewski pozuje z medalem”. Obecnie rzadko pracuję dla redakcji gazet, a więc mogę się skupić na swoich projektach oraz na dobrej fotografii. Ze smutkiem zauważam, że pozycja fotoreporterów w redakcjach ulega obecnie coraz większej degradacji. Zazwyczaj są ilustratorami tekstów. A to nie sprzyja świadomej i dobrej fotografii.

Tomasz Majewski po wygranej i zdobyciu złotego medalu podczas letnich igrzysk w Pekinie, 2008. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Tomasz Majewski po wygranej i zdobyciu złotego medalu podczas letnich igrzysk w Pekinie, 2008.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Fotograf sportowy kojarzy się najczęściej z sylwetką przypiętą do wielkiej lufy wycelowanej w boisko. Lubisz to uczucie, gdy trzymasz w dłoniach kawał porządnej, kosztownej optyki, której wszyscy amatorzy mogą pozazdrościć? A do tego jeszcze ten przywilej bycia tam, blisko akcji?
To jest trochę kwestia silnych stereotypów związanych z fotografią sportową i spotykam się z tym na szkoleniach czy wykładach, które prowadzę. Kojarzy się ona bowiem z długim obiektywem, szybkim aparatem, w ogóle drogim sprzętem, no a do tego trzeba mieć jeszcze wiele szczęścia. Staram się te mity obalać, bo dla mnie dobre zdjęcia sportowe to są te zdjęcia, w których widać rękę i oko fotografa. Dobra fotografia, to ta która powstała w sposób świadomy. Zdjęcia gdzie widać, jak jeden koszykarz wsadza drugiemu palec w oko, czy następuje kraksa samochodowa w Formule 1, są zapewne bardzo atrakcyjne i dramatyczne, ale ręki fotografa to tam nie ma za wiele, natomiast szczęścia sporo. Bardzo boleję, kiedy takie zdjęcia zdobywają nagrody na konkursach, bo zawsze się pytam, kogo my nagradzamy – tych techników z Japonii, którzy zrobili taki szybki aparat i doskonały obiektyw czy fotografa, który włożył w zdjęcie coś od siebie – swoje doświadczenie, umiejętności, spojrzenie. Oczywiście fotografia sportowa to fotografia dokumentalna, która podpatruje to, co się dzieje, ale ten dokument zawsze ma swojego autora…

A przy tej okazji aż ciśnie się pytanie, co z emocjami sportowymi – czy jesteś w stanie przeżywać widowisko, czy raczej na zimno koncentrujesz na uchwyceniu właściwego momentu przy odpowiednich parametrach?
Nie jestem kibicem. Z pewnością wiele osób mi zazdrości, że jestem w czasie pracy tam, gdzie jestem, bo chcieliby być blisko swych idoli sportowych, lecz dla mnie nie wiąże się z tego typu emocjami, mnie bardziej niż mecz i jego wynik emocjonują kadry, które widzę i próbuję utrwalić. Do fotografii sportowej trafiłem jako fotograf, a nie jako kibic. Rozwijam się jako człowiek i moje poglądy ewoluują. Z kibicowania po prostu wyrosłem. Ale mam kolegów – fotografów, którzy czasem w swoim kibicowaniu zapominają o pracy…, co bywa czasem zabawne.

Jerzy Dudek z Pucharem Europy po meczu finałowym Ligi Mistrzów FC Liverpool - AC Milan, Turcja, 2005. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jerzy Dudek z Pucharem Europy po meczu finałowym Ligi Mistrzów FC Liverpool – AC Milan, Turcja, 2005.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Masz zatem jakieś ulubione dyscypliny sportowe – pod względem fotograficznym oczywiście?
Najlepiej czuję się na stadionie lekkoatletycznym, tam jest tak wiele konkurencji w ramach jednej dyscypliny, i tak różnych, jak rzut młotem, pchnięcie kulą, biegi, skoki, że możliwości zrobienia ciekawych zdjęć jest dużo. Dodatkowo stadion stadionowi nierówny, więc są różne warunki w zależności od tego, gdzie zawody się odbywają. Łatwiej też zrealizować jakiś pomysł na zdjęcie, ale oczywiście pewności, czy osiągnie się zamierzony efekt, nigdy nie ma.
Lekka atletyka, wioślarstwo, tenis są bardziej przewidywalne niż piłka nożna, mamy trochę więcej swobody w wyborze miejsca, wiadomo, jak konkurencja przebiega, jak rozgrywka będzie wyglądać, więc jest dużo łatwiej skorzystać z własnych umiejętności, pomysłów. Lubię też szermierkę i w najbliższym czasie będę szukał okazji, by i tę dyscyplinę móc fotografować. Piłka nożna w mojej opinii jest nudna dla fotografa – jest niewdzięcznym sportem, mało tam miejsca na to, by fotograf pokazał swój kunszt. Trzeba mieć dużo szczęścia, bo siedzi się w jednym miejscu i albo się coś wydarzy, albo nie. Nie ma dobrych miejsc na boisku, dlatego duże światowe agencje radzą sobie w ten sposób, że mecz obsługuje kilku fotografów ustawionych i wokół murawy, i na trybunach, ale i wtedy można coś przeoczyć.

Na jakie trudności musi być przygotowany fotograf sportowy wybierający się na dużą imprezę? Czy organizatorzy przeprowadzają selekcję fotografów?
Im impreza większej rangi, tym więcej ograniczeń. Ale nawet na zawodach młodzieżowych czy szkolnych, gdzie jest najprościej, trzeba zachować zdrowy rozsądek i nie przeszkadzać sportowcom. Podczas ważniejszych zawodów lekkoatletycznych możemy chodzić po stadionie i wokół murawy podczas całej imprezy. Wejście „do środka” jest w pewien sposób reglamentowane, mogą tam pracować fotografowie największych agencji światowych, a fotografowie tacy, jak ja, wolni strzelcy i z mniejszych agencji mogą tylko aplikować, aby tam wejść na chwilę, zrobić zdjęcie swojemu zawodnikowi i wyjść. Jednak swoboda poruszania po obiekcie pozwala lepiej przygotować się do zdjęć. Będąc na miejscu na długo przed zawodami można zapoznać się z otoczeniem, poszukać odpowiednich miejsc, zaplanować zdjęcia, a należy pamiętać, że obiekty się różnią. Różne są na przykład tory wioślarskie, o odmiennej specyfice, z mostkiem, z którego można robić zdjęcia, lub bez, o różnej przeźroczystości wody. Przy okazji robienia zdjęć dowiaduję się też wiele o specyfice konkurencji, dyscypliny, o tym, co dla zawodników jest ważne, a to później pomaga w robieniu zdjęć, w zajęciu odpowiedniego miejsca.

Karolina Tymińska, 100 metrów przez płotki, Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce, Pekin, 2015. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Karolina Tymińska, 100 metrów przez płotki, Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce, Pekin, 2015.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Fotografowanie na mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich musi być chyba stresujące, bo pewne rzeczy dzieją się bardzo szybko, a co gorsza dzieją się jednocześnie. Nie można być przecież w zbyt wielu miejscach na raz. Jak sobie z tym radzisz? Jak wybierasz konkurencje, na których chcesz się znaleźć?
Są to dylematy, bo fajnie by było zrobić zdjęcia komuś, kto zdobywa medale. Jednego dnia mamy trzy szanse medalowe, ale nie wiemy przecież, kto w końcu ten medal zdobędzie, więc jest to trochę hazard, którą dyscyplinę wybrać. Pamiętam, że podczas igrzysk jeśli udało mi się odwiedzić cztery areny sportowe jednego dnia, to było maksimum możliwości. Podczas zawodów lekkoatletycznych wszystko dzieje się na jednym stadionie, no ale też może zdarzyć się tak, że w jednym momencie startują trzy osoby, które nas interesują. Zawsze jednak pracuję z jakimś planem. Na zawodach lekkoatletycznych zawsze mam godzinowy program dnia i znając już stadion (jestem przynajmniej dzień wcześniej), wybieram miejsca, perspektywę, pozycje i planuję marszrutę na cały dzień. Jest to ważne, bo w czasie zawodów dzieje się już tyle, jedno po drugim, że szkoda czasu, na sprawdzenie wtedy, kto, gdzie i kiedy wystartuje. Wiele można przegapić. A oprócz planu logistycznego, mam też w głowie pomysły na zdjęcia. Warto przygotować sobie jakieś koncepcje do realizacji, nie zapominając o czujności na to, co przynosi życie. Ważna jest spostrzegawczość i umiejętność obserwacji. Inspiracji szukam w wielu miejscach, oglądając inne zdjęcia, studiując grafikę czy malarstwo. Od kiedy pamiętam, na długo przed fotografią, muzea były moimi miejscami mocy…

Co liczy się najbardziej na drodze do efektownych i niepowtarzalnych zdjęć sportowych – supersprzęt, refleks, szczęście, doświadczenie?
Nie ma chyba przepisu i nie sposób postawić którąś z tych rzeczy przed innymi, ale to nie odnosi się tylko do fotografii sportowej. Najważniejsze to poznać swoje silne strony, swoje wrodzone talenty oraz umiejętnie je wykorzystywać. W zależności od tego, kto ma jakie predyspozycje, do sukcesu może dojść inną drogą. Pamiętam, jak rozpoczynałem swoją drogę fotografa i pytałem starszych kolegów, co zrobić, żeby być lepszym. Odpowiadali, żeby fotografować, fotografować, fotografować i oglądać, oglądać, oglądać. I w pewnym sensie nie ma innej drogi. Rzadko da się pójść na skróty…, by trafić do grona zawodowców.
Często na zajęciach, które prowadzę, padają pytania o to, jak zostać zawodowym fotografem. Myślę, że zwłaszcza w obecnych czasach, które nie są sprzyjające zawodowym fotografom – bo każdy jest fotografem, ceny fotografii spadają, edukacja wizualna kuleje, więc nawet jak robisz dobre zdjęcia, to brakuje odbiorców, którzy mogliby stwierdzić, które są dobre, a które nie – lepiej poznawać fotografię jako pasję, stając się zaawansowanym fotoamatorem-pasjonatem i jeśli będziesz dobry, zawodowstwo samo się o ciebie upomni. I to jest lepsze według mnie, niż szukanie zawczasu klientów, chodzenie po redakcjach, oferowanie swoich usług, co też często przyczynia się do tego zaniżania cen. A w końcu jak trafimy do redakcji, to będziemy robić wiele zdjęć na zlecenie redakcji, które nie do końca nas interesują, więc w perspektywie już widać jakąś frustrację zawodową.
Cieszy mnie to, że powstaje coraz więcej galerii fotografii, które wskazują właściwy kierunek, są konkursy fotograficzne – to również pewne wskazówki. Na pewno warto się szkolić i samodoskonalić, bo też jak się wpadnie już w taki kierat zawodowy, to zapomina się o poszerzaniu horyzontów…

Saulius Ritter, Wioślarskie Mistrzostwa Polski, kanał żerański w Warszawie, 2010. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Saulius Ritter, Wioślarskie Mistrzostwa Polski, kanał żerański w Warszawie, 2010.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Fotografia sportowa to – jak stwierdziliśmy – w zasadzie fotografia dokumentalna – przynajmniej z taką mamy najczęściej do czynienia. Ze zdjęciami dokumentującymi zmagania sportowców, momenty triumfu i sportowej celebry. Zatrzymane w kadrze chwile, ułamki sekundy pokazujące często to, czego nie jesteśmy w stanie naszym okiem uchwycić, rejestrowane przy bardzo krótkim czasie otwarcia migawki. Ale wśród Twoich zdjęć znajdziemy sporo prezentujących zupełnie odmienną estetykę, drugą skrajność – fotografie przy długich czasach, gdzie właściwie widzimy tylko smugi sportowców. Czy można powiedzieć, że to Twój wyróżnik, znak firmowy? Twój styl? Czy tylko „artystyczna fanaberia” – oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa? Czym wyróżnia się Twój sposób fotografowania?
Lubię bawić się formą i staram się, by była interesująca, stosuję efekty czy przerysowania. Jest też tak, że… w pewnym sensie zdjęcia robię dla siebie… i tak jest w znakomitej większości pracy, którą wykonuję – robię zdjęcia takie, żeby mi się podobały. Oczywiście, jak jest zamówienie od klienta, któremu zależy, aby na przykład w kadrze pojawiło się jego logo, to trzeba uwzględnić wolę klienta, ale to w ogóle nie przeszkadza w robieniu zdjęć według własnego pomysłu. Ciekawi mnie poszukiwanie czegoś nowego, zaryzykowanie, robienie zdjęć innych od tych sztampowych… Cierpiałbym, gdybym musiał robić tylko takie zdjęcia, na które czekają redakcje. Wyróżnia mnie być może podejście do fotografowania sportu.

Wiktor Chabel i Michał Słoma w konkurencji dwójek podwójnych podczas Mistrzostwa Świata na jeziorze Rotsee, Szwajcaria, 2010. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wiktor Chabel i Michał Słoma w konkurencji dwójek podwójnych podczas Mistrzostwa Świata na jeziorze Rotsee, Szwajcaria, 2010.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jeszcze jedną cechę zdjęć bym wyróżnił, która bardzo przypadła mi do gustu, to dynamiczna perspektywa, ujęcia z dużym szczegółem na pierwszym planie. Zdjęcie dłoni z opuszczonym pistoletem startowym to niemal filmowe ujęcie. W kolejnym kadrze filmu bohater by po prostu podniósł go i strzelił w przeciwnika. Szukasz takich szczegółów, motywów drugoplanowych, elementów „dekoracji”, w oparciu o które możesz zbudować kadr, czy to raczej kwestia przypadku, spostrzegawczości i nagłej decyzji? Czy idąc na mecz lub inne zawody planujesz, jakie ujęcia chciałbyś wykonać?
Liczy się zmysł obserwacji. Gdy pracuję, koncentruję się na „patrzeniu fotograficznym” i cały czas kadruję. Zastanawiam się, co bym chciał, aby było w kadrze, a czego sobie nie życzę. To, co wyróżnia dobre zdjęcia, to nie tylko główny motyw, ale i tło, drugi plan. To dopiero buduje efekt. Można „zamrozić” tyczkarza w powietrzu, nad tyczką, ale trzeba też patrzeć, co mamy w tle, czy na przykład ochroniarze w żółtych koszulkach nie odciągną uwagi widza. A wystarczyło się pół metra przesunąć… Wiele osób tego nie widzi. Ja myślę obrazami, więc nawet czasem nie rejestruję nawet wyniku sportowego, bo skupiony jestem na czym innym.
Mam też oczywiście koncepcje i plany, które staram się realizować. A jeśli czasem to się z jakiegoś powodu nie udaje, wracam do tego przy kolejnych zawodach. Na dużych imprezach – jak wspomniałem – zjawiam się wcześniej, są tam organizowane specjalne „wycieczki” dla fotografów, podczas których poznajemy topografię stadionów, miejsca dla fotografów, to bardzo pomaga w planowaniu pracy – pomaga wybrać perspektywę, przewidzieć oświetlenie.
Oczywiście nieraz mam jakiś pomysł i nawet go zrealizuję, ale efekt jest niesatysfakcjonujący. Warto więc odczekać i wrócić za jakiś czas do tematu. Nie warto też niektórych zdjęć upubliczniać, tych, które nie są wystarczająco dobre. Bo to duży grzech niektórych fotografów, że zbyt wiele zdjęć upubliczniają. To też jest znak czasów, związanych z fotografią cyfrową, powstaje zbyt dużo zdjęć. Zwykło się to przypisywać amatorom, ale dotyczy to i fotografów zawodowych…

Sedzia startowy podczas mitingu lekkoatletycznego „VII Europejski Festiwal Lekkoatletyczny” w Bydgoszczy, 2007. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Sedzia startowy podczas mitingu lekkoatletycznego „VII Europejski Festiwal Lekkoatletyczny” w Bydgoszczy, 2007.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Zakładam, że praca fotografa sportowego to nie tylko rejestrowanie „z boku” tego, co się dzieje na bieżni czy murawie, ale także wchodzenie w pewne relacje, w pewien kontakt ze sportowcem.
Przede wszystkim staram się nie być inwazyjny, nie wchodzić sportowcom w paradę. Z drugiej strony oni nie mają za bardzo czasu protestować, bo skupieni są na swoim starcie. Oczywiście czasem rozmawiamy, pytam też, co im przeszkadza, jak mogę się ustawić. Na przykład nasz kulomiot Tomek Majewski nie lubi, jak mu się robi zdjęcia tuż przed nosem. Podczas ostatnich lekkoatletycznych mistrzostw świata w Pekinie Anita Włodarczyk chętnie podchodziła między startami do nas, fotografów, by poplotkować. Są oczywiście sportowcy, dla których skupienie jest niezwykle ważne i niemal człowieka nie widzą, nie poznają, a są tacy, którzy mimo skupienia nawiązują kontakt wzrokowy, porozmawiają. Znajomość z zawodnikami oczywiście pomaga – gdy pozują z flagą czy medalami łatwiej zwrócić uwagę, przyciągnąć wzrok sportowca podczas robienia zdjęcia.

A jak u Ciebie wygląda „urobek” z dnia fotografa sportowego?
Dla mnie jedno superzdjęcie wystarczy… Ale jeżeli z zawodów lekkoatletycznych wybiorę kilkadziesiąt dobrych zdjęć, to dobrze. Jeśli z dnia zdjęciowego mam około 100 zdjęć i wybiorę z nich 10 bardzo dobrych, to się bardzo cieszę, a jeśli jest jedno, które powoduje, że mam gęsią skórkę, to super… Jeśli jedno takie zdjęcie przywożę z zawodów, to uważam, że wyjazd był udany. Jestem dosyć surowym autocenzorem wyznającym zasadę, że lepiej pokazać dwa zdjęcia za mało, niż jedno za dużo. Uważam, że obecnie pokutuje jeszcze takie przekonanie z dawniejszych czasów, gdy nosiło się filmy do wywołania i najczęstszym zleceniem było stwierdzenie „po jednym z dobrych”, co oznaczało, że wystarczało, aby zdjęcie było dobrze naświetlone i ostre, a więc… dobre(?). Tylko obecnie, przy współczesnych aparatach właściwie naświetlone i ostre to jest prawie każde… Zatem jeśli ktoś nie potrafi wizualnie ocenić zdjęcia, to stosuje to właśnie kryterium i efekt jest taki, że agencje są zasypywane takimi „po jednym z dobrych”… A to niedobrze, bo czasem wśród wielu podobnych zdjęć znajdują się i te dobre, ale giną w masie.

Czy wybierasz imprezy według własnego pomysłu, czy według zamówień? Czy bierzesz pod uwagę potencjalne możliwości zainteresowania odbiorców zakupem zdjęć?
W większości sam wybieram zawody. No i szukam też zainteresowanych nimi klientów. Na początku swojej drogi fotografa podjąłem decyzję, że będę się koncentrował na dużych imprezach, także dlatego, że zależy mi, aby moje prace były ponadczasowe, że będą żyły nie tylko dzień po zawodach, ale będą miały wartość historyczną. Do fotografii medalistów mistrzostw świata czy Europy wraca się częściej niż do zdjęć z meczu ligowego. No i też chętnie fotografuję te dyscypliny, gdzie odnosimy sukcesy. Oczywiście bywa i tak, że klienci znajdują mnie i zlecają fotografowanie. Jak najbardziej jestem do wynajęcia.

Czy trudno jest otrzymać akredytacje? Czy są one płatne?
Na duże czy małe imprezy akredytacje są bezpłatne, ale oczywiście jest pewna weryfikacja uwzględniająca, kto jaką agencję reprezentuje czy jaki ma dorobek, publikacje. Nie zawsze akredytacje są przyznawane na cały turniej i w trakcie trzeba je przedłużać. Jeśli zrobimy dobre wrażenie, organizatorzy przy następnej okazji sami wysyłają zaproszenie. Oczywiście dobrze, że jest selekcja, bo i miejsc dla fotografów podczas imprezy nie zawsze jest zbyt wiele.

Anita Włodarczyk, rzut młotem, Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce , Pekin, 2015. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Anita Włodarczyk, rzut młotem, Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce, Pekin, 2015.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Nie da się mimo wszystko uniknąć pytania o kwestie sprzętowe i techniczne, bo akurat w przypadku fotografii sportowej są one chyba istotne. Coś z nowinek technicznych ostatnich lat szczególnie Cię ucieszyło albo ułatwiło pracę?
Pracuję Nikonem, ale nie mam ulubionych aparatów. Staram się korzystać z tych najnowszych, podobnie z obiektywami. Przy czym to, że ma się dobry sprzęt, wcale nie znaczy, że i zdjęcia będą dobre. Wracając do tego stereotypu – że fotografia sportowa to szybki aparat, długi obiektyw, czyli drogi sprzęt, podtrzymuję, że to wcale nie jest gwarancja sukcesu. Oczywiście kwestie techniczne narzucają pewne ograniczenia, ale dobre zdjęcie, to przede wszystkim dobry pomysł, wiedza i umiejętności. Jeśli się przygotujemy do zdjęć, zaplanujemy, przewidzimy pewne sytuacje, na przykład gdzie sportowiec po zwycięstwie będzie się radował, do kogo podbiegnie, czy to będzie trener, przyjaciele, dziewczyna, a my znajdziemy się tam – w odpowiednim miejscu i czasie – nie będzie nam potrzebny drogi sprzęt, długi obiektyw, by zdobyć dobre ujęcia, pełne emocji. Jak nie mamy całej szafy sprzętu to uruchamiamy głowę.
Z kwestii technicznych przełomowym momentem było przejście na robienie zdjęć w RAW-ach i jest to rzeczywiście nowa jakość w pracy fotografa. Doceniam wyższe czułości w aparatach i lepszą jakość przy tych wyższych czułościach, nowe, szybsze, większe karty pamięci. Z ostatnich nowości w mojej fotograficznej szafie to walizki Think Tanka do transportu sprzętu. Bardzo przydatne przy częstych podróżach samolotem czy pociągiem. Ich system modular (pasek i sakwy fotograficzne) jest nieoceniony podczas pracy na stadionie. Sprzęt mam zawsze pod ręką.

Jesteś związany także z Olimpiadami Specjalnymi. Jak zaczęła się ta przygoda? Co fotograficznie i zawodowo daje Ci ta tematyka, bo przynajmniej patrząc na nasze media, jej obecność jest raczej znikoma?
Do Olimpiad Specjalnych trafiłem, pracując jeszcze w gazecie, kiedy to dyrektor Olimpiad Specjalnych Polska szukał fotografa, wolontariusza na międzynarodowe zawody w Irlandii, które były próbą generalną przed Igrzyskami Olimpiad Specjalnych w Dublinie. Wtedy jeszcze nie czułem się w pełni zawodowym fotografem, jednak nikt z kolegów się nie zdecydował. Ale już wcześniej miałem styczność z Olimpiadami Specjalnymi, gdy pracowałem w radiu. Zacząłem się tym interesować i fotografować dla organizacji Olimpiady Specjalne Europa/Eurazja. Dzięki Olimpiadom Specjalnym mam okazję „dotykać” stuprocentowego sportu. Tam sportowcy nie oszukują, nie udają, a wynik rzadko jest najważniejszy. I to jest najlepsza wizytówka Olimpiad Specjalnych. Ważne, co się dzieje w głowie uczestnika, ważne są emocje, ważna jest czysta rywalizacja, ważna jest idea. Tam zdarzają się historie, o których marzę, by miały miejsce na zwykłych igrzyskach czy mistrzostwach… Bardzo cenię sobie przyjaźń z Olimpiadami Specjalnymi i zawsze jestem gotowy im pomagać.

Tenis stołowy, konkurs na SGGW Arena w Warszawie, Letnnie Igrzyska Olimiad Specjalnych, 2010. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Tenis stołowy, konkurs na SGGW Arena w Warszawie, Letnnie Igrzyska Olimiad Specjalnych, 2010.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Najbliższe plany?
Obecnie jestem na etapie przygotowań do kolejnej edycji kameralnej imprezy Press Photo Expo, która będzie miała miejsce po raz kolejny na warszawskim Torwarze 11 stycznia 2016 roku. Będą goście z zagranicy, wykłady, warsztaty, stoiska firm fotograficznych. Moim marzeniem jest stworzyć platformę do spotkań fotografów, gdzie moglibyśmy się wymieniać doświadczeniami, inspirować nawzajem. Te spotkania warsztatowe, mają bardzo pragmatyczny charakter, z praktycznymi informacjami przydatnymi fotografom, fotoreporterom, wszystkim fotografującym. Dla wolnych strzelców niezwykle ważne są kwestie ubezpieczeń, doradztwa finansowego, szukania funduszy, grantów, ale i przygotowania warsztatu i organizacja pracy fotografa. Impreza jest skierowana głównie do zawodowców, ale oczywiście otwarta jest dla wszystkich, bo i granica między zawodowcami i zaawansowanymi amatorami się zaciera.
A jeśli chodzi o plany fotograficzne to zamierzam zaprzyjaźnić się z bobsleistami.

Życzę zatem emocjonujących imprez i satysfakcji z kolejnych zdjęć. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał
Grzegorz Mosieniak

Paweł Wojciechowski, skok o tyczce, Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce, Pekin, 2015. Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Paweł Wojciechowski, skok o tyczce, Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce, Pekin, 2015.
Fot. © Adam Nurkiewicz / Mediasport. Wszelkie prawa zastrzeżone.


Galeria Adama Nurkiweicza: www.mediasport.pl

Related posts

Top
font